logo onas

HARRY'S NEW YORK BAR

Surowość w stylu i przywiązanie do tradycji. Tymi dwoma równoważnikami zdań można by w skrócie opisać obchodzący w tym roku swoje 102-gie urodziny Harry's New York Bar. Miejsce obdarzone szeroką historią i wg niej też okrzyknięte pierwszym cocktail barem w europie. 26 listopad 1911 to właśnie ta data zakreślona została w kalendarzu jako początek istnienia miejsca, wtedy jeszcze zwanego The New York Bar.

best Running shoes brand | GOLF NIKE SHOES

Skąd pomysł na amerykański projekt we francuskich realiach? Wszystkiemu winna okazała się prohibicja już wtedy obejmująca dziewięć stanów. Zapalony dżokej Tod Sloan i jego przyjaciel Clancey(właściciel baru na Manhatanie), wspólnie wyruszyli na podbój paryskiej sceny. Od samego początku ich miejsce cieszyło się dużą popularnością, a zaraz za Cubą obierane było za cel tzw. mokrych weekendów. Jak i dziś tak i wtedy włodarze lokali pomimo sprzyjających warunków, nie potrafili prowadzić biznesu na plus, a skutkiem tego bar na przełomie lat 1915-1923 kilka razy przechodził z rąk do rąk kolejnych właścicieli. Tutaj pojawia się bardzo barwna postać Harry-ego MacElhone. Szkot  od samego początku był związany z tym miejscem poprzez profesje barmana jaką w nim wykonywał. Jego osobowość i kreacje cocktailowe które tworzył spowodowały, że goście nie przychodzili do New York Bar-u, a do Harry-ego. Gdy po raz kolejny pojawiła się okazja kupna baru przy Sank Roo Doe Noo, wzbogacony o doświadczenia z londyńskiej podróży nie wahał się długo, a samo miejsce otrzymało jego imię w nazwie. Od tej pory bar zyskał światową sławę, a stworzenie IBF(International Bar Fly) w 1924, było tego najlepszym przykładem. Kolejna data pokazująca, że Harrys Bar był prekursorem kultury barowej to stworzenie w 1931 roku kreacji znanej do dziś pod pierwotną nazwą „Side-Car”. Niestety II wojna światowa zmusiła MacElhone do opuszczenia miejsca w którym spędził kawał czasu z shakerem w dłoni.

W 1944, Patrycja, córka Harry-ego postawiła sobie za priorytet przywrócenie dawnej sławy miejscu, które zostało totalnie splądrowane przez niemieckich żołnierzy. Po wojnie bar był czynny po dwie, trzy godzinny dziennie, a asortyment wzbogacano butelka po butelce, by wkrótce po raz drugi odbudować dawną „ambasadę” USA w Paryżu.

Wizyta w tym miejscu nie powinna być postrzegana jako kolejna okazja do obejrzenia nowoczesnych trendów barowych, choć kilka faktów zapewne was zaskoczy. Stworzona w 1921 roku krwawa mary budowana jest nadal w dużym tumblerze jak za czasów Pete Petiot. Co się z tym wiąże na garnisz z selera nie mamy co czekać, gdyż aromatu doda nam sól selerowa dosypana na samym końcu. Ciekawym faktem jest również, że bloody marry była odpowiedzią   barmanów na pojawienie się pierwszego soku pomidorowego wtedy jeszcze sprzedawanego w puszkasz. Jeżli już mowa o sokach to wspomnieć należy, że to właśnie tutaj w 1987/89 powstały pierwsze wariacje drinków bezalkoholowych. Twórcą ich był Duncan MacElhone, a receptura „Safe speed” jak na soft drinka brzmi na tyle interesująco, że pozwolę sobie ją przywołać:

  • 1/3 sok grejfrutowy
  • 1/3 sok z cytryny
  • 1/3 sok ananasowy
  • 2 dashe grenadiny
  • 1 dash soku z marakui
  • 1 białko jajka

Oprócz cocktaili które mają za zadanie utrzymać nas na nogach, miały tu również okazje poczuć po raz pierwszy szron na szklanicy kreacje mające rzucić nas na glebę. Sztandarowym przykładem jest dziś już przez wielu zapomniany „Petrifier Cocktail” skłądający się, aż z siedmiu alkoholi podkreślonych kilkoma kroplami równie wysoko procentowej angostury.

Poza drinkami załoga Harry's New York Bar zasłynęła również z doskonałej umiejętności pełnienia funkcji gospodarza. Za przykład może posłużyć opinia jednego z członków rodziny MacElhone określająca wyrzucanie z baru pijanych gości jako chore zachowanie, gdyż z uwagi na ich stan należy ich trzymać w cieple. Nie oznaczało, to jednak że barmani nie potrafili stopować swoich biesiadników, gdy ich forma chyliła się ku upadkowi z hokera.

Ilość proporczyków na ścianach, pobity rekord księgi Guinnessa w piciu piwa, nakładanie lodu rękoma oraz o mnóstwie innych detali można by było pisać i dewagować bez końca, jednak żadne słowa nie są w stanie oddać wizyty w tym legendarnym miejscu. Pamiętajmy, że jeżeli zapomnimy o historii ona odpłaci się tym samym.

 

Z barmańskim pozdrowieniem,
Piotr Sajdak